NFL
Śmierć pacjenta po podaniu kontrastu we Wrocławiu wywołała kontrowersje. Prokuratura bada, czy doszło do błędu medycznego.
Informacja o śmierci pacjenta po podaniu mu kontrastu w jednej z prywatnych pracowni rezonansu magnetycznego we Wrocławiu obiegła media lotem błyskawicy. Do dramatu miało rzekomo dojść, ponieważ personel — białorusko-ukraiński — nie potrafił posługiwać się językiem polskim. — Tam nie było żadnej bariery językowej — mówi “Faktowi” prok. Karolina Stocka-Mycek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. — W tym zespole byli przede wszystkim obywatele Polski — dodaje.
Historia pacjenta, który zmarł po podaniu mu kontrastu do badań w jednej z wrocławskich prywatnych pracowni diagnostycznych, została przywołana kilka dni temu na łamach lokalnego portalu TuWrocław.com. Zdarzenie to miało miejsce w styczniu 2023 r. i jest przedmiotem postępowania prowadzonego przez prokuraturę. Ustalenia śledczych różnią się od tej relacji. Rozmawialiśmy też z mecenas reprezentującą w tej sprawie rodzinę zmarłego pacjenta, pana Dominika.
Jedna z prywatnych pracowni diagnostycznych na terenie Wrocławia. Niestety, zmarł pacjent, ponieważ była białorusko-ukraińska ekipa i nie potrafili się dogadać, że on miał kiedyś wstrząs anafilaktyczny. No to pacjent dostał kontrast, dostał wstrząsu. To potem nie wiedzieli, co z nim robić. Nie wiedzieli, jak zadzwonić na pogotowie i pacjent zmarł — opisywał w wywiadzie wideo opublikowanym w serwisie YouTube dr n. med. Paweł Wróblewski, wrocławski lekarz i polityk, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu i prezes Dolnośląskiej Rady Lekarskiej
Wypowiedź ta pojawiła się w kontekście bariery językowej, z którą mają mierzyć się polscy pacjenci trafiający pod opiekę lekarzy zza naszej wschodniej zagranicy. — Nie chodziło mi o wskazywanie i stygmatyzowanie konkretnej sprawy i wydawanie wyroków, tylko o przykład, że problemy językowe z lekarzami mogą niestety doprowadzić do różnych komplikacji — wyjaśnia w rozmowie z “Faktem” dr n. med. Paweł Wróblewski.
Jak wskazują śledczy, w tym przypadku nie było jednak żadnej bariery językowej. — W tym zespole byli przede wszystkim obywatele Polski — mówi “Faktowi” prok. Karolina Stocka-Mycek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. — W tej przychodni pracowała też pielęgniarka i lekarz, którzy nie są Polakami. Natomiast w pełni posługiwali się językiem polskim i to nie miało żadnego znaczenia. Prokurator osobiście przesłuchiwał te osoby i doskonale wie, że te osoby w pełni rozumieją i posługują się językiem polskim — wyjaśnia.
Według ustaleń śledczych ankieta medyczna została sporządzona prawidłowo, a przed badaniem personel przychodni w obecności lekarza przeprowadził rozpytanie pacjenta. — Pan nie wskazał na żadne uczulenia ani że choruje na jakieś poważne choroby — opisuje prok. Karolina Stocka-Mycek.
Pierwsze badanie, przeprowadzone bez kontrastu, przebiegło prawidłowo. Gdy tylko panu Dominikowi podano 10 ml kontrastu — jak opisują śledczy — niemal natychmiast skorzystał z guzika alarmowego, skarżąc się na duszności i kaszel, a po chwili stracił przytomność.
Personel przychodni oraz lekarz przystąpili natychmiast do reanimacji pacjenta. W tym czasie technik pozostawał w stałym kontakcie telefonicznym z dyspozytorem Pogotowia Ratunkowego. Po chwili akcję ratunkową kontynuował Zespół Ratownictwa Medycznego
— opisuje rzeczniczka wrocławskiej prokuratury.
Niestety, mimo podjętych czynności medycznych i przewiezienia pana Dominika do szpitala mężczyzna zmarł. — W związku z tym zdarzeniem rodzina złożyła zawiadomienie, że zdaniem członków rodziny lekarze popełnili błąd, podając ten kontrast i w tym zakresie jest prowadzone postępowanie — mówi nam prok. Karolina Stocka-Mycek.
Jak dodaje, postępowanie jest prowadzone w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. Nikt jak dotąd nie usłyszał zarzutów. Śledczy czekają na uzupełniającą opinię zespołu biegłych ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Do czasu jej otrzymania śledztwo pozostaje zawieszone.
Fakt” skontaktował się także z adwokat, reprezentującą rodzinę zmarłego pana Dominika. Jak usłyszeliśmy, nie chodzi tu o kwestie bariery językowej, ponieważ wszyscy obecni tam pracownicy byli komunikatywni, a lekarz to Polak.
Pani mecenas wskazała, że zarzut dotyczy nieprawidłowej ankiety, sporządzonej w języku polskim, w której nie było pytania, dotyczącego kwestii podania kontrastu. Druga kwestia to akcja ratunkowa, w czasie której miał panować chaos.